tak dobrze mi się śpi, kiedy śnię sny o
snach, nie gubiąc się w nich wcale. kiedy leniwym krokiem przechodzę z jednego
do drugiego, z jednej rzeczywistości do drugiej, kiedy nie ma ograniczeń i
barier. śnię siebie, śnię ciebie, śnię wszystkie nasze wersje. czasem mruczymy
tak głośno, że cała energia dociera do wszystkich zakończeń nerwowych, a nasze
ciała wibrują cichym zadowoleniem. śnię naszą wędrówkę polną drogą, zapach
nagrzanych marzeń, niebo jest łaskawe, zieleń prawdziwa, rzeczywistość zawieszona
na cieniutkich nitkach. wszystko jest za muślinowym parawanem, a my przebieramy
się, wciąż za siebie, z siebie, zrzucając ciało. ziemia się kręci, wyobrażenia
wirują, nie ma schodów i drabin. jest coś miękkiego w powietrzu, coś co nagina
i rozfalowuje. kiedy budzę się z tego snu, znużenie wkrada się do ciała, wraca
tymi samymi kanałami, przez które tłoczę krew. opada na dno, jak piasek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz