29.10.12

49

Niech mówią, że to były fatamorgana, płynna ułuda i słodkie omamy. Niech i im się to (z)widzi. W tym zawieszeniu - to coś lekkiego, nieokreślonego - te imponderabilia stają się namacalne, myśli krystalicznie przejrzyste i przekładalne. Język transcendentalny z językiem uniwersalnym mieszają się w kryształowej kuli umysłu, niekonieczny jest efekt końcowy. Konieczna jest za to nieustająca praca, formowanie...
 
Gdzieś ta pralogika, gdzieś czyste duchowe przeżycie. Wierzyć Platonowi.


27.10.12

48

„Istnieje zmęczenie, którego źródłem jest abstrakcyjna inteligencja, i jest to najbardziej przerażający rodzaj zmęczenia. Nie ciąży tak jak zmęczenie ciała ani nie niepokoi jak zmęczenie emocjonalnym przeżyciem. To, co wtedy dręczy, to świadomość świata, dławienie się duszy. Istnieje pewna senność bacznej uwagi, senność, której nie potrafię wyjaśnić i która wielokrotnie mnie atakuje… (…) To wrażenie upojenia bezwładem, pijaństwa, w którym brak radości – zarówno w samym pijaństwie, jak w jego w przyczynie. To choroba, która nie zna snów o zdrowieniu. To podchmielona śmierć.”

F. Pessoa, Księga niepokoju

25.10.12

47

tak dobrze mi się śpi, kiedy śnię sny o snach, nie gubiąc się w nich wcale. kiedy leniwym krokiem przechodzę z jednego do drugiego, z jednej rzeczywistości do drugiej, kiedy nie ma ograniczeń i barier. śnię siebie, śnię ciebie, śnię wszystkie nasze wersje. czasem mruczymy tak głośno, że cała energia dociera do wszystkich zakończeń nerwowych, a nasze ciała wibrują cichym zadowoleniem. śnię naszą wędrówkę polną drogą, zapach nagrzanych marzeń, niebo jest łaskawe, zieleń prawdziwa, rzeczywistość zawieszona na cieniutkich nitkach. wszystko jest za muślinowym parawanem, a my przebieramy się, wciąż za siebie, z siebie, zrzucając ciało. ziemia się kręci, wyobrażenia wirują, nie ma schodów i drabin. jest coś miękkiego w powietrzu, coś co nagina i rozfalowuje. kiedy budzę się z tego snu, znużenie wkrada się do ciała, wraca tymi samymi kanałami, przez które tłoczę krew. opada na dno, jak piasek.

24.10.12

46


patrzy na nią, ona układa się do snu, już na jego progu, uśmiecha się delikatnie do nadchodzących onirycznych obrazów. on układa się do niej, nie dotykając jej ciała, chłonie ją całą, ma nadzieję znaleźć się w jej przestrzeni, iść za nią lunatycznie, jak za senną zjawą i wciąż mieć nadzieję, że któregoś dnia pochwyci ją całą i przebudzą się razem. teraz ona leży, spokojnie czekając na sen, rozkoszując się rozlewającym się po ciele ciepłem i teraz, właśnie teraz, zapada się, w jakąś inną rzeczywistość, jej powieki są ciężkie, a palce dłoni nieznacznie poruszają się, jakby w rytm sennych melodii. i gdzie ona jest, co śni, on pyta siebie, muskając swoje powieki, może czarodziejskim sposobem zobaczę to co ona, przybliża się do niej. jej ciało jest miękkie, tak bardzo, że mógłby wejść w nią, wchłonąć w nią. jest coś, jakaś membrana, która oddziela go od niej, ona jest tam, gdzieś indziej, między sobą a obrazami, między sobą a słowami, a on ma tej nocy jedno pragnienie, chce przebudzić się razem z nią i z taką myślą zapada powoli w sen.

22.10.12

45

Refleksje nowatorskie i przebrzmiałe, odkrycia i banały. Układanie wciąż na nowo, definiowanie wciąż na jednym wydechu, na dwóch drganiach, na trzech bicia serca. Gdzieś jest pewność, że nic nie umknie, nie wymsknie się, nie wyleci poza framugę; gdzieś jest  s p ó j n a  JA, gdzieś jest nasza spójność.
 
Gdzieś jest prawdziwe życie, które na nas nie czeka. Gdzieś jest prawdziwość słów niewypowiedzianych i uczuć jeszcze nieznanych.

18.10.12

44

Na wzburzonej krwi płynąć, dać się porwać przez nieokiełznaność i nieprzewidywalność... Oswojone noce, w których nie powszednieje nam cała czułość świata; w których słodycz serca koi fizyczny smutek. Krew i wino, z ich czerwienią gęstą, przylegającą do wszystkich żył, płynących niestrudzenie. Kraina nieustająca.
 
Te noce są tak bardzo prawdziwe i tak bardzo nieprawdziwe.

15.10.12

43

Ale dla mnie nie ma ani poniedziałku, ani niedzieli: są tylko dni popychające się w bezładzie, a potem nagle błyskawice, jak ta właśnie. Nic się nie zmieniło, a przecież wszystko istnieje w inny sposób. Nie mogę tego opisać; to jak Mdłości, a przecież to właśnie ich przeciwieństwo: wreszcie spotyka mnie przygoda i kiedy zastanawiam się, widzę, że s p o t y k a  m n i e, ż e  j e s t e m  s o b ą, i  ż e  j e s t e m  t u t aj; t o  j a  przebijam się przez noc, jestem szczęśliwy, jak bohater powieści.”
 
J-P. Sartre, Mdłości

11.10.12

42

Niech dotyka nieskrytym uwielbieniem, niech dźwięczy ciepłymi wibracjami, niech smakuje delikatną słodyczą. Niech czuć nieskrępowaną niczym czułość, która przeniknie trzewia Ziemi.

7.10.12

41

Jesienne dni, nadmiar deszczu, ostatnie promienie letniego słońca; wejść w ten klimat mglisty, przejść na drugą stronę, gdzie w ciepłych barwach snu i jawy można umościć się wygodnie. Z bliska Twój ciepły uśmiech, wełniane skarpetki na stopach, wino rozlewające się po całym ciele. Szumiące wibracje napierające zewsząd, nakładają się na siebie tworząc obłok nieskrystalizowanego jeszcze marzenia. A na twarzy rumieńce. Jesienne dni...
 
Jesienią, jesienią,
twarze się rumienią

4.10.12

40

"Tylko że pewnego dnia pojawia się „dlaczego” i wszystko rozpoczyna się w znużeniu zabarwionym zdumieniem. „Rozpoczyna się”, to ważne. Znużenie jest u końca czynów machinalnego życia, ale inauguruje zarazem ruch świadomości. Budzi ją i prowokuje ciąg dalszy. Jest nim nieświadomy powrót do łańcucha albo przebudzenie definitywne. U jego końca pojawia się czasem konsekwencja: samobójstwo lub nawrót do poprzedniego stanu. Znużenie samo w sobie ma coś obrzydliwego. Tu jednak trzeba mi je uznać za dobre. Wszystko bowiem ma początek w świadomości i tylko poprzez nią zyskuje wartość. Nie są to uwagi oryginalne. Ale są oczywiste: to wystarczy na razie przy pobieżnym rozpoznaniu początków absurdu."

A. Camus, Absurdalne mury

3.10.12

39

Czy jest coś więcej p o z a  Tym i poza obrębami Tego świata? I jakie wtedy pozy przybrać? Pozuję do zdjęć, których faktura jest mgliście szara; wydaje mi się, że powinnam się rozmywać, rozpływać się, niewyraźnieć w obiektywie aparatu.
 
Chyba nie chcę znieruchomienia...