patrzy na nią, ona układa się do snu, już
na jego progu, uśmiecha się delikatnie do nadchodzących onirycznych obrazów. on
układa się do niej, nie dotykając jej ciała, chłonie ją całą, ma nadzieję
znaleźć się w jej przestrzeni, iść za nią lunatycznie, jak za senną zjawą i
wciąż mieć nadzieję, że któregoś dnia pochwyci ją całą i przebudzą się razem. teraz
ona leży, spokojnie czekając na sen, rozkoszując się rozlewającym się po ciele
ciepłem i teraz, właśnie teraz, zapada się, w jakąś inną rzeczywistość, jej
powieki są ciężkie, a palce dłoni nieznacznie poruszają się, jakby w rytm
sennych melodii. i gdzie ona jest, co śni, on pyta siebie, muskając swoje
powieki, może czarodziejskim sposobem zobaczę to co ona, przybliża się do niej.
jej ciało jest miękkie, tak bardzo, że mógłby wejść w nią, wchłonąć w nią. jest
coś, jakaś membrana, która oddziela go od niej, ona jest tam, gdzieś indziej,
między sobą a obrazami, między sobą a słowami, a on ma tej nocy jedno
pragnienie, chce przebudzić się razem z nią i z taką myślą zapada powoli w sen.