a, tyle tego do ogarnięcia – wszechświat,
brudne skarpetki dziecka, zużyta bateria – a umysł by ciągle chciał na
wyżynach, bo tak. teraz śnieżne i mroźne myśli, chce się – ot tak – wpaść w sen
zimowy, w łagodną spiralę czasu; ciasno otulić się ciepłym futrem snu, czekać
na niskich obrotach. serce leniwie tłoczy krew, która jest gęsta jak i sny, intuicja
rozrasta się na wszystkie strony świata. w tych snach dużo wiedzy przybywa, tam
obrazy malowane przez moją nieświadomość, są lepkie i lśnią w wyobraźni. czasem
chciałabym spać snem twardym i bezkształtnym. czasem podczas tego zimowego snu,
by serce szybciej biło, krew szybciej krążyła, namiętność wbijam do żył i o!
pojawiasz się wtedy Ty, z twarzą nieznaną nikomu innemu, leniwie mrużysz oczy,
gdy nachylasz się do moich piersi uśpionych. muskasz je językiem; i naprawdę
nie wiem czy - Ty senna zjawo – można opanować delikatne drżenia. i nie wiem
czy moje one są, czy wyobraźni, bo właśnie tak mogłabym przebudzić się
całkowicie, do stanu pełnej i wyrazistej świadomości. o ile by było to realne,
ale nie jest… i tak też dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz